Za oknem zimno, wietrzno, nie chce się nosa wystawiać. Do tego czuję się, jakbym wpadła pod pociąg - połamana, obolała i ledwo żywa. Zupełnie nie wiem czemu. Reanimacje kawą raczej mało skuteczne. Przeglądając blogi trafiłam na fajny tutek:
I czego kawa nie zdziałała, zrobiła wena twórcza. Przynajmniej w jakimś stopniu ;)
Powstała moja wersja, zmodyfikowana nieco ze względu na dostępne materiały:
Zdjęcie robione na szybko, na moim roboczym biurku. Trochę za mały ten kartonik z tyłu. Trzeba by jednak namiot bezcieniowy rozłożyć i porobić nieco lepszych fotek. Ale do jednego serduszka mi się nie chciało ;)
Może jak zrobię więcej :)
Pozdrawiam!
Normalnie zaskakujesz mnie kobieto swoją weną twórczą chęciami, energią, która mimo połamania Cie rozsadza;) Mam nadzieje, że się zarażę;)))))
OdpowiedzUsuńHehe, dziękuję, chociaż z tym rozsadzaniem to niezupełnie tak ;)
UsuńZarażaj się, zarażaj! Kończy mi się motywacja, to podładuję akumulator u ciebie :)